Królowa krwi (1966) recenzja klasyka sci-fi





Obsada

  • John Saxon jako Allan Brenner
  • Basil Rathbone jako dr Farraday
  • Judi Meredith jako Laura James
  • Florence Marly jako Królowa Krwi



Akcja rozgrywa się w 1990 roku, gdy ludzkość nawiązuje kontakt z obcą cywilizacją. Wysłana na Ziemię delegacja kosmitów ulega katastrofie na orbicie Marsa. Z Ziemi wyrusza ekspedycja ratunkowa, która odnajduje ocalałą przedstawicielkę obcej rasy — tajemniczą, zielonoskórą kobietę. Choć początkowo wydaje się bezbronna, wkrótce okazuje się, że jej prawdziwa natura jest śmiertelnie niebezpieczna.


Obecność Basil Rathbone’a (znanego z ról Sherlocka Holmesa) to niewątpliwy atut – jego charyzma i doświadczenie wnoszą powiew powagi do filmu, który momentami balansuje na granicy kampowej estetyki.



Styl i realizacja

Film powstał bardzo niskim kosztem – w dużej mierze wykorzystano materiały archiwalne i efekty specjalne z radzieckich produkcji science fiction, takich jak Mechte Navstrechu (1963) i Nebo Zovyot (1959). Harrington dokręcił do nich nowe sceny z amerykańskimi aktorami, tworząc w ten sposób hybrydę, która zaskakująco dobrze się broni dzięki pomysłowemu montażowi i stylowej reżyserii.


Oprawa wizualna bywa nierówna: widać różnice jakościowe między radzieckimi zdjęciami kosmosu a nowymi, amerykańskimi scenami. Jednak właśnie to „sklejone” wrażenie daje filmowi osobliwy, psychodeliczny klimat, który pasuje do lat 60.



Atmosfera i klimat

Harrington stworzył dzieło pełne tajemnicy i powolnego napięcia. Tytułowa Królowa (zagrana przez Florence Marly) nie wypowiada ani jednego słowa, a jej hipnotyzująca obecność na ekranie działa na widza niemal jak horror. Jest w tym coś z klasycznego gotyckiego strachu — obca, piękna istota, która okazuje się żerować na załodze statku kosmicznego niczym kosmiczny wampir.


Muzyka wzmaga uczucie niepokoju, a statyczne ujęcia i dziwna kolorystyka nadają filmowi sennej, wręcz halucynacyjnej aury.



Wpływ i znaczenie

Choć „Królowa Krwi” nie zyskała statusu wielkiego klasyka science fiction, do dziś cieszy się estymą wśród fanów kina klasy B i twórców gatunku. Wielu krytyków wskazuje, że film zainspirował — przynajmniej koncepcyjnie — późniejsze dzieła o podobnej tematyce, jak np. „Alien” Ridleya Scotta (kosmiczna załoga stykająca się z groźnym, pasożytniczym organizmem).


Dla Curtisa Harringtona był to krok w stronę dalszych horrorów i thrillerów, bo choć produkcja była tania, jego talent do budowania klimatu został zauważony.



Podsumowanie

„Królowa Krwi” to przykład sprytnego kina niskobudżetowego, które dzięki wyobraźni twórców potrafiło stworzyć coś intrygującego i zapadającego w pamięć. Dziś może wydawać się naiwne, ale ma w sobie niepowtarzalny klimat i urok epoki. Jeśli lubisz klasyczne, lekko pulpowe science fiction lat 60., ten film z pewnością warto obejrzeć. 

Królowa Krwi (1966) – recenzja klasyka sci-fi Harringtona

Brak komentarzy:

Update cookies preferences